Okolice Silifke

Okolice Silifke

Na północ od Silifke (ok. 28 km) znajdują się ruiny starożytnego miasta Olbia-Diocezareja (dzisiaj Uzuncaburc – Wysoka Wieża). Miasto leży na wysokości ponad 1110 m n.p.m. na lesistych wzgórzach gór Taurus. Od 111 w. p.n.e., po tym, jak miasto podporządkował sobie Seleukos I (wtedy też założył Seleukeję), czciło się tutaj Zeusa Olbijskiego. Stulecie później Olbia dostała się pod kontrolę dynastii kapłanów-królów Teukrydów, którzy rządzili wówczas sporym obszarem górskiej Cylicji. Od czasów rzymskich miasto zwało się Diocezareja, o czym wiemy z odnalezionych wśród ruin monet. Obecna, turecka nazwa Uzuncaburc pochodzi od monumentalnej hellenistycznej wieży, której większa część przetrwała po dziś dzień.

Najlepiej zachowały się właśnie ruiny świątyni Zeusa Olbijskiego, powstałej za Seleukosa I na początku 111 w. p.n.e. To podobno jedna z najwcześniejszych świątyń korynckich w Azji Mniejszej. Podstawa świątyni mierzy 40×21 m, a jej kolumnada składała się ze żłobkowanych kolumn: dwanaście po bokach i sześć od frontu i z tyłu, z czego do dzisiaj stoi większość, bo aż 30 kolumn, a dwie jeszcze z kapitelami. W czasach bizantyńskich świątynię zamieniono na kościół.

Niewielki teatr powstał w II w. za cesarza Marka Aureliusza i jego współrządcy Lucjusza Werusa. Przybytek mógł pomieścić 3000 widzów. Nieźle zachowały się również części ulicy kolumnowej, na końcu której znajduje się fragment propylonu (ozdobnej bramy) z korynckimi kolumnami wspierającymi belkowanie. Świątynia Tyche powstała pod koniec I w. p.n.e., a ufundował ją niejaki Oppius wraz z żoną Kyrią. Uwiecznili oni swe imiona na inskrypcji wyrzeźbionej w architrawie (najniższa cześć belkowania, spoczywająca bezpośrednio na kapitelach kolumn). Z sześciu kolumn, które stały pierwotnie w przedsionku, do dziś przetrwało aż pięć. Pięciopiętrowa, kwadratowa hellenistyczna wieża (na wschód od wioski) należała do ciągu murów obronnych antycznego miasta. Osiągając 20 m wysokości, zawsze była charakterystycznym punktem miasta, uwiecznionym nawet na bitych tutaj monetach. Wieżę poświęcono Zeusowi Olbijskiemu.

Do Uzuncaburc dostaniemy się dolmuszem (1,5 USD), który jednak kursuje bardzo rzadko, stąd prawdopodobnie będziemy mieli kłopoty z powrotem do Silifke. Przystanek znajduje się po północnej stronie rzeki, przy wschodnim krańcu Ataturk Cad., nieopodal mostu. Jeśli jesteśmy w kilkoro, możemy wynająć taksówkę (ok. 20 USD).

Niedaleko szosy prowadzącej do Mersinu (ok. 30 km na wschód od Silifke, nieopodal wioski Narhkuyu) leżą dwie piękne jaskinie Cennet (Niebo) i Cehennem (Piekło). Do jaskini Niebo przechodzi się przez ogromny kocioł, pseudo wąwóz, a raczej dolinę utworzoną przez oberwanie się skalistego zbocza. Dolinę porasta bujna roślinność, a schodzi się do niej po licznych masywnych schodach. Łącznie głębokość kotła i jaskini wynosi 135 m, a szerokość, czy raczej średnica wąwozu, dobrze ponad 200 m. Na granicy doliny i groty znajduje się wybudowany w czasach bizantyńskich kościółek poświęcony Marii Pannie. Powstał on na fundamentach świątyni Zeusa (ok. II w. p.n.e.), w czasach starożytnych bowiem wierzono, że to tutaj Zeus uwięził Tyfona, straszliwego potwora o 100 smoczych łbach i wężowych nogach, który próbował zrzucić z tronu boga świata. O wadze tego miejsca dla przesądnych świadczą wieszane na drzewkach kawałki materiałów mające przypomnieć zaświatom o śmiertelnikach i dopomóc im w nieszczęściu i chorobie. Słyszalny dobrze szum na dnie jaskini to podziemna rzeka, która wypływa niedaleko Narhnkuyu. Do Piekła, położonego nieco na wschód od Nieba, lepiej nie wchodzić bez przewodnika lub speleologicznych kwalifikacji. Głęboki na 120 in krasowy lej jest fascynujący, ale zarazem przerażający. Jaskinia ma wymiary 50×75 m. Nieopodal obu jaskiń znajduje się wejście do trzeciej groty Dilek Magarasi, (Jaskinia Życzeń), do której schodzimy krętymi schodami. W środku obserwować można fascynujące, pięknie uformowane stalaktyty i stalagmity. Duszne powietrze ma uzdrawiać chorych na astmę.

Do jaskiń można zajrzeć po drodze do Kizkalesi i Tarsu albo też – co godne polecenia – urządzić sobie osobną wyprawę. Dolmusz podwiezie nas do wioski Narhkuyu. Po lewej stronie głównej drogi znajdziemy drogowskaz do jaskiń, odległych stąd o jakieś 2 km (30 min marszu).

Dalej na wschód pojadą turyści mający w zanadrzu dużo czasu i zaciekawieni wschodnią atmosferą Antakyi (Hatay). Udadzą się lam zapewne również amatorzy archeologii w celu zwiedzenia niezłego muzeum, które zgromadziło wiele świetnie zachowanych mozaik. Po drodze do Antakyi zwiedzić można zamek na wyspie – Kizkałesi, miasteczko Tarsus oraz Adanę. Dla niecierpliwych trasa kończy się w Silifke – stąd wyruszą oni na podbój Konyi (trasa 4) i wreszcie słynnej, pięknej krainy, jaką jest Kapadocja, aby przez wschodnie miasta: Sivas, Erzurum i Kars dotrzeć nad Morze Czarne.

Z Silifke wyruszymy najpierw do Adany. Ci, którzy nie zwiedzili jeszcze jaskiń Niebo i Piekło, a zamierzają zrobić to po drodze, muszą wyruszyć wcześnie rano, ponieważ koniecznie trzeba jeszcze zahaczyć o Kizkalesi. Celem końcowym w pierwszym dniu jest wprawdzie Adana, ale ci wszyscy, którym nie uda się dotrzeć tam na wieczór (a musieliby się bardzo starać), powinni zatrzymać się w Tarsie, co niewątpliwie ma swoje plusy (chociażby to, że nie trzeba wtedy specjalnie wracać się tutaj z Adany). Pamiętajmy jednak, że baza noclegowa w Tarsie jest bardzo skromna. Aby jednak zdążyć, warto by w Kizkalesi złapać duży autobus do Adany, który dowiezie nas tam w mig, a jeśli to się nie uda, należy pojechać dolmuszem (1,4 USD, l godz.) do Mersinu, skąd odchodzą już bezpośrednie minibusy do Adany. Trasę Adana – Antakya pokonamy na raz, ponieważ po drodze nie ma nic wielce interesującego, a jeśli nawet jest (zamek krzyżowców Yilanli Kale – „wężowy”, widoczny z autostrady), to bardzo trudno dostępne bez własnego środka transportu. Sama droga do Antakyi nie jest specjalnie ciekawa czy widokowa, a nawet wręcz nudnawa. Jedyny lepszy odcinek to Silifke – Kizkalesi, jak również krótki odcinek na trasie Adana Antakya (góry). Aby rozpocząć podróż trasą 4, najlepiej pojechać do Konyi bezpośrednio z Antakyi, a jeśli nie zdążymy na autobus, warto pojechać do Adany, skąd szybko dostaniemy się do Konyi.